150-lecie Powstania Styczniowego – u genezy polskiego „Sokoła”.

Nasze Gniazda, ofiarują dzisiaj Msze Święte i czczą wieczornicami 150-lecie wybuchu Powstania Styczniowego 1863 roku – zrywu rozpaczy, zrywu nadziei, zrywu ku niepodległości państwowej; ofiary nieprzygotowanej, ofiary daremnej, ofiary oczyszczającej.

Powstanie przygotowywane przez stronnictwo Czerwonych, wbrew Białym i jeszcze bardziej wbrew, tym co kochali Polskę niestronniczo. Powstanie wywołane przez niecierpliwość rządzących i rządzonych, przez czyn wymuszony, z lęku – przekształcony z aktu oporu, w akt wojny.

Polski „Sokół” we Lwowie, założony przez popowstaniowych uchodźców, był najbardziej potrzebnym, najbardziej konstruktywnym, najbardziej praktycznym wnioskiem jaki został wyciągnięty z Powstania. Historykom pozostawiono dyskusje. Zmęczonym, wyniszczonym i biernym pozostawiono możliwość odradzania ducha,  poprzez zachowywanie i trwanie w formach żałoby narodowej – jakże potrzebnej dla odbudowy narodowej jedności postaw i myśli. Założycielom „Sokoła” to jednak nie wystarczało. Jak wielu innych patriotów, w wielu stronach świata, doszli do wniosku, że Naród, by wygrać, musi mieć siłę wygrać, musi się zorganizować by wygrać – musi być zdolny wygrać.

Najbardziej widoczną przyczyną niepowodzenia Powstania, było niepowodzenie pierwszych tygodni, gdy armia przeciwnika była nieliczna, a jego administracja w panice i rozsypce. Wielu – wśród nich nasi  Założyciele – zauważyło, że przyczyną militarnej porażki był brak rozwagi, brak fizycznej zdolności do podołania trudom wojennym, brak dyscypliny. Polski „Sokół” miał tym brakom zaradzić. Wychować nie elity, nie grupki, a rzesze – zdrowych, sprawnych, silnych, zdyscyplinowanych, rozważnych Polaków i Polek wszystkich stanów i zawodów, każdego potrzebnego, każdego na swoim miejscu.

Udawało się to od pół wieku Niemcom przez Turnverein, udawało się od kilku lat Czechom. Czemu Polakom miałoby się nie udać? A jednak. Pierwsze dwadzieścia lat polskiego „Sokoła” to był czas niemal stracony. Przywary, wady, nawyki, będące przyczyną klęski Powstania, uniemożliwiały też rozwój „Sokoła”, wisiały kulą u nogi, podcinały skrzydła. Trzeba było nam czasu. Czasu by wydorośleć, by dojrzeć. Dwudziestu lat trzeba było, by Polki i Polacy zaczęli rozumieć swój patriotyzm pozytywnie, pozytywistycznie. By zdołali przezwyciężyć uprzedzenia, ambicyjki, partykularyzmy, fobie, patriotyzm werbalny, patriotyzm na pokaz, patriotyzm od święta, krzykactwo, ospałość, gnuśność, zmęczenie. By przyniosły swoje dobre owoce: regularna praca, regularne ćwiczenia, regularny wysiłek, radość z dobrej organizacji, zadowolenie z poczucia dyscypliny, szacunek dla osiągnięć, wiedzy i autorytetu – jednym słowem – fundament efektywnego społecznego działania.

Pozostał nam z tych czasów, będący pozytywną odpowiedzią na krytykę Powstania, wywodzący się z doświadczenia pokoleń, pełny najgorętszego patriotyzmu, najpiękniejszy tekst jaki stworzyła dotąd Polska – X Przykazań Sokoła Polskiego.

Pamiętajmy dziś szczególnie o jaką Polskę walczyli żołnierze i dyplomaci, jaką Polskę chciał odbudować i budować Naród w roku 1794, 1807, 1831, 1848, 1863, 1918 – bo to jest Polska, jaką odbudować chciał „Sokół”.

Niech pamięć powstańczej ofiary, przez brak rozwagi, sił i dyscypliny -tak często daremnej, niech nauki 1863 roku, niech nauki kolejnych przegranych i wygranych powstań, będą nam skarbnicą doświadczeń, a X Przykazań Sokoła Polskiego codziennym drogowskazem – a Polska wygra i wróci wreszcie na godne Jej miejsce.